Depresja to temat analizowany bardzo często. Ja chciałbym porozmawiać o depresji dzieci i młodzieży inaczej – tak żeby ją trochę zdemitologizować i oddemonizować, by nie była czymś co, cierpiących na depresję a także ich otoczenie, przeraża, odbiera siły i nadzieję.
Depresja czy „tylko” stres?
Niepokojąca wydaje się postępująca tendencja do bezzasadnego lub przedwczesnego medykalizowania naszego emocjonalnego życia. Zdarzają się przypadki nazywania depresją objawów wyczerpania długotrwałym stresem, uzasadnionego smutku, żałoby czy też rozpaczy, które są – wprawdzie trudnymi, lecz także cennymi składnikami ludzkiego życia, naturalną reakcją na jego wymagające okoliczności, a nierzadko również motorem pożądanej zmiany. Niejednokrotnie taką zmianą jest uwalnianie się od otoczenia generującego nadmierny stres a tym samym wyczerpującego energię życiową – czyli innymi słowy odbierającego chęć do życia.
Zajmuję się stresem od wielu lat i wiem to na pewno, że psychiczne i fizjologiczne skutki długotrwałego stresu stanowią fundamentalny czynnik obniżający jakość naszego życia, naszą odporność i zdolność przetrwania w trudnych, wymagających okolicznościach i dlatego potocznie, acz niewłaściwie, nazywane są często depresją.
Dwa rodzaje psycho-fizjologicznego stresu.
Pierwszy to stres odruchowy sytuacyjny, który jest wrodzoną reakcją wprowadzającą nasz organizm w stan maksymalnej wydolności w walce lub ucieczce przed zagrożeniem życia i zdrowia, np. przed konfrontacją z groźnym zwierzęciem, pożarem, powodzią, katastrofą komunikacyjną itp. To bezcenna reakcja umożliwiająca ratowanie życia i zdrowia. Jest ona sterowana hormonem o nazwie – adrenalina. Jeśli nasilenie takich sytuacji nie powoduje w nas trwałych traum emocjonalnych, to w swoich konsekwencjach nie są one groźne dla naszego fizycznego i psychicznego dobrostanu. Nierzadko mogą go nawet wspierać poprzez nabywanie większej sprawności, wydolności i odporności.
Drugi rodzaj stresu, to stres długotrwały, kortyzolowy (od nazwy hormonu sterującego tą reakcją organizmu na długotrwałą presję). Obecnie ten rodzaj stresu ma niewątpliwie zasięg cywilizacyjny. Szacunkowe dane wskazują na to, że co najmniej 30% ludzkości cierpi na objawy „stresu kortyzolowego” w postaci: zburzeń snu, obniżenia nastroju połączonego z drażliwością, a także chroniczne zmęczenia, chronicznych bóli stawów i kręgosłupa, czyli objawów typowych dla diagnozy zespołu wypalenia. Dodatkowo długotrwały stres kortyzolowy może znacznie i trwale przyspieszyć tętno, zwiększyć ciśnienie krwi, podnieść w niej poziom cukru, niebezpiecznie zwiększyć jej krzepliwość, zaburzyć łaknienie, funkcje wydalnicze i seksualne – a także: zablokować wydajny i optymalizujący poziom mobilizacji organizmu, oddech przeponowy (z powodu obronnie napiętej przepony i powłok brzusznych).
Na koniec – co bardzo ważne – długotrwały stres kortyzolowy znacząco obniża sprawność systemu odpornościowego, co objawia się ponadnormatywną ilością infekcji i innych dolegliwości. Ale pierwszym objawem wypalenia są zaburzenia snu – najważniejszego procesu regeneracji organizmu. Przejawiają się one w postaci: trudności z zasypianiem, częstego budzenie się w nocy z niepokojem, porannego zmęczenia, powtarzających się epizodów wybudzenia pomiędzy 3 i 5 nad ranem.
„Stres kortyzolowy” – zespół wypalenia dotyka także dzieci
Czas więc zadać dwa pytania:
1. Jakiego rodzaju stresu doświadczają nasze dzieci w wieku szkolnym – i na jakie dolegliwości w związku z tym mogą cierpieć?
2. Czy tak często obecnie diagnozowana dziecięca depresja jest rzeczywiście depresją w klinicznym/medycznym rozumieniu tego terminu, czy też w wielu wypadkach za objawy depresji uznaje się reakcje młodych organizmów na długotrwały, „kortyzolowy stres”. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że objawy wypalenia stresem, takie jak: zaburzenia snu, obniżenie nastroju, drażliwość, zmęczenie, brak poczucia sensu i motywacji do działania, negatywne i autoagresywne myśli, lęki o przyszłość, bóle mięśni i stawów występują również we wczesnych fazach zaburzenia diagnozowanego jako zespół depresyjno-lękowy – a czasami, zdecydowanie przedwcześnie, jako depresja.
Depresja kliniczna
Warto wiedzieć, że prawdziwa depresja kliniczna przypomina przestrzeń wypełnioną ciemną i zimną pustką, w której nie ma żadnych uczuć – a więc także nie ma lęku, ani smutku, ani rozpaczy – ani żadnych psychicznych potrzeb, ani sensu, ani nadziei. Jest tylko zrezygnowana, bezsilna świadomość wszechogarniającego cierpienia. To więc z pewnością nie jest ani zespół wypalenia stresem, ani stan depresyjno-lękowy.
Powody przedwczesnego diagnozowania depresji u dzieci i młodzieży
Tendencja do częstego i przedwczesnego diagnozowania depresji ma kilka ważnych powodów. Zacznijmy od trwającego już od dziesięcioleci, a ostatnio nasilającego się trendu do medykalizacji wielu przejawów i wydarzeń ludzkiego życia do – niedawna uznawanych za w oczywisty sposób naturalne – takich jak: narodziny, odżywianie, odporność, seks, płodność, estetyka ciała, przekwitanie, starzenie się, umieranie. Dotyczy to także negatywnych uczuć i stanów emocjonalnych: żałoby, smutku, rozpaczy, gniewy, buntu. Medykalizacja nabiera coraz większego impetu nie tylko dlatego, że przynosi ogromne zyski instytucjom ochrony zdrowia i producentom leków, lecz także dlatego, że pełni rolę wygodnego kamuflażu dla szkodliwej dla środowiska naturalnego, a zarazem dla zdrowia fizycznego i psychicznego ludzi, globalnej ekspansji systemu nadprodukcji i nadkonsumpcji.
Dotyczy to w szczególności psychiatrii skłonnej do pochopnego medykalizowania tych stanów ludzkich umysłów i serc, które w istocie mogą być przejawem otwartego lub powstrzymywanego czy wypieranego buntu przeciwko temu, co się ze światem dzieje lub utraty sensu i wszelkiej motywacji do uczestniczenia w tym. Wydaje się to być stopniowym – ma nadzieję, że nieświadomym naśladowaniem „psychuszki” wprowadzonej w schyłkowym okresie byłego ZSRR przez ultratotalitarny system, by unieszkodliwiać ludzi krytycznych wobec tego systemu, poprzez przymusowe umieszczanie ich w szpitalach psychiatrycznych. Na koniec wspomnieć trzeba o tym, że medykalizacja powoduje negatywne zjawiska również w skali indywidualnej, intrapsychicznej, jak i w skali relacji międzyludzkich.
Chodzi o to, że przedwczesna medyczna diagnoza np. depresji pozwala osobie zdiagnozowanej uwolnić się od własnej odpowiedzialności za swój stan, a zarazem zrezygnować z prób poznania istotnych wewnętrznych i zewnętrznych przyczyn znalezienia się w nim. Z drugiej strony otoczenie osoby uznanej za chorą też może łatwo uwolnić się od ewentualnej odpowiedzialności za doprowadzenie jej do takiego stanu.
Z doświadczenia terapeutycznego wiem, że tej pokusie łatwo ulegają rodzice dzieci z diagnozą psychiatryczną, co sprawia, że nie sposób ich włączyć w jakikolwiek proces poszukiwania przyczyn stanu ich dziecka związanych z negatywnym oddziaływaniem systemu rodzinnego.
Jak odróżnić depresję od wypalenia stresowego?
Widać z tego, jak ważną sprawą jest rozstrzygnięcie, czy to co jest udziałem naszych smutnych, zrozpaczonych, pozbawionych nadziei dzieci rzeczywiście jest depresją. W tej sprawie bardzo pomocne jest zadanie dziecku – ale też każdej osobie cierpiącej na objawy wypalenia lub zespołu lękowo-depresyjnego – następującego pytania:
– Czy twoje życie wygląda tak trudno, kiepsko, beznadziejnie, tak jakby nie było twoim życiem dlatego, że masz depresję – czy też masz depresję dlatego, że twoje życie jest zbyt trudne, kiepskie i jakby nie twoje a już dawno straciłeś nadzieję, że możesz coś w nim zmienić?
– I drugie ważne pytanie: Czy nie chce ci się żyć, bo masz dosyć życia jako takiego – czy też nie chcesz już żyć tego życia, które ty żyjesz a nie widzisz możliwość jakiejkolwiek zmiany?
Na podstawie moich doświadczeń w pracy terapeutycznej z osobami depresyjnymi mogę oszacować, że około 70% tych osób na pierwsze z tych pytań odpowiadało, że to sposób w jaki żyją, gdzie żyją i z kim żyją spowodował, że się czują smutni, zrozpaczeni i zrezygnowani. W odpowiedzi na drugie pytanie twierdziło, że nie chciało im się już dalej żyć w sposób, jaki żyli – a jednocześnie nie widzieli szans na dokonanie zmian. Takie odpowiedzi w zrozumiały sposób otwierały perspektywę pracy nad tym, co tych ludzi w ich życiu najbardziej uwierało, nad tym, które z ich ważnych potrzeb nie były w wysarczającym stopniu zaspokojone lub/i nie znalazły dotychczas swojego wyrazu i w końcu – nad ograniczeniami powodującymi poczucie niemożności przeprowadzenia pożądanych zmian w ich życiu.
Zmiany – od czego zacząć?
Ponieważ zasadnicze zmiany są bardzo trudne do przeprowadzenia nie tylko dla osób zdradzających objawy wypalenia lub depresyjno-lękowe, dlatego zmiany, od których warto zaczynać i które mogą stosunkowo szybko odbudowywać wiarę w sprawczość i możliwość przeprowadzenia z czasem zmian bardziej istotnych, to zmiany dotyczące stylu życia. Dodatkową korzyścią jest idące w ślad za takimi zmianami odbudowywanie zasobów energii życiowej osoby, której pomagamy.
Interwencja dotycząca trybu życia powinna uwzględniać kilka podstawowych elementów: pora chodzenia spać, ilość godzin snu w ciągu doby, rytm posiłków i ich jakość, ilość ruchu w tym intensywnego ruchu, tygodniowy i roczny rytm okresów wypoczynku, ilość czasu na zainteresowania niezwiązane z pracą, jakość i ilość czasu na życie towarzyskie i rodzinne.
Gdy popatrzymy na tryb życia dzieci, kwalifikowanych jako depresyjne, to trzeba sobie zdać sprawę z tego, jak wygląda life/workbalance naszych dzieci, czy pilnujemy tego co jedzą, jak jedzą i kiedy jedzą, czy mają odpowiednią ilość ruchu, czy mają jakąś pasję/hobby. Ważne jest, jak wyglądają ich relacje z ludźmi i czy dają im one poczucie wsparcie i bezpieczeństwa, a może generują dodatkowy stres, bo są nadmiernie wymagające, nadmiernie rywalizacyjne i konkurencyjne.
Takiej diagnozy trzeba dokonać, przegadać ją z dzieckiem. Jeśli styl/tryb życia dziecka odbiega choćby od zdroworozsądkowych standardów, to można przypuszczać, że jest on istotną przyczyną jego stanu i prawdopodobnie nie mamy tu do czynienia z depresją, lecz z wypaleniem. Wówczas trzeba jak najszybciej dążyć do wprowadzenia zasadniczych zmian w trybie życia dziecka.
Szkoła jako źródło stresu
Ale to tylko jeden z aspektów życia wypalonego czy depresyjnego dziecka choć bardzo ważny początek jego przemiany. Równolegle trzeba się bowiem przyjrzeć szkole, do której chodzi dziecko. Współczesna szkoła jest z reguły środowiskiem wymagającym, stresującym, często zagrażającym, utrzymującym organizm i psychikę dziecka w stanie nieustannej gotowości kortyzolowej. Systemowa szkoła nie pozwala na zachowanie odpowiedniego bilansu między wydatkami energii, a jej odzyskiwaniem w ciągu dnia.
Większość dzieci nie ma w ciągu dnia dostatecznej ilości czasu na regenerację.
Wiąże się to między innymi ze sposobem używania mediów społecznościowych sprowadzającym się do nieustannej wizerunkowej konkurencji. To poważne źródło długotrwałego, kortyzolowego stresu w życiu współczesnych dzieci. Jeśli okaże się, że środowisko szkoły i środowisko rówieśnicze są dla naszego dziecka źródłem długotrwałego stresu, zastanówmy się wspólnie z dzieckiem nad podjęciem decyzji o przeniesieniu do innej szkoły lub w tryb edukacji domowej.
Jak widać, rezygnacja z medycznego podejścia do problemów dziecka wprawdzie wymagać będzie od nas – rodziców wiele dodatkowej pracy i zabiegów, lecz w zamian przyniesie dobre i trwałe rezultaty – bo nasze wysiłki odnosić się będą do prawdziwych przyczyn sytuacji dziecka, a nie tylko do objawów. Pamiętajmy jednak, że na jakimś etapie wyprowadzania dziecka z jego trudnej sytuacji, czasowe zastosowanie leków zmniejszających objawy (np. bezsenności czy niepokoju) może być właściwe i pomocne.
Wojciech Eichelberger