×
Blog Akademii

Dlaczego dzieci się samookaleczają?

Samookaleczanie się dzieci i nastolatków bywa czasami nieświadomym treningiem, niejako mentalnym prototypem samobójstwa, ale bywa też ekspresją potrzeby powrotu do czucia, do wypartego, uśpionego ciała, wybudzenia się ze znieczulenia nabytego z potrzeby obrony przed nadmiernie opresyjnym otoczeniem i skrajnie zrutynizowanym życiem. Nie zawsze jest więc związane z depresją. Jest objawem, za którym może się kryć kilka różnych przyczyn i nieuświadomionych motywacji.

1. Samookaleczanie się jako autoagresja, dążenie do samounicestwienia

Dziecko doświadcza bardzo wielu negatywnych i agresywnych, potwierdzających się wzajemnie (spójnych) werbalnych i niewerbalnych ocen i komunikatów ze swojego otoczenia – od rodziców, od rodzeństwa, od nauczycieli i od rówieśników. Pozbawione jakiegokolwiek wsparcia, aby nie poczuć się wyrzutkiem i banitą, nieświadomie solidaryzuje się ze swoimi prześladowcami, dzieląc z nimi zarówno negatywne uczucia wobec siebie, jak i agresywne zamiary i działania. Demonstracyjnie podziela przekonanie swojego otoczenia, że dla kogoś takiego jak ono nie powinno być miejsca na tym świecie. Nienawiść do siebie zapewnia takiemu dziecku niezbędne w tym okresie życia poczucie przynależności, aprobaty otoczenia i współuczestnictwa w prześladowaniu i niszczeniu wspólnego wroga – którym jest ono samo. Okaleczanie się staje się wówczas żywym dowodem tej przynależności, trwałym znakiem identyfikacji z własnymi prześladowcami i oprawcami. Charakterystycznym wskaźnikiem takiej strategii jest całkowite wyparcie poczucia doznawanej krzywdy.  W skrajnych przypadkach – szczególnie, gdy otoczenie wprost zachęca do samobójstwa („zabij się”, „lepiej żebyś nie żył”, „po co się urodziłeś”, itp.) – tragicznym ukoronowaniem takiej obronnej strategii dziecięcego, konformistycznego ego, może być próba samobójcza. Przeżywana jest ona wtedy jako koronny dowód lojalności wobec prześladowców (bycia po właściwej stronie), a nawet jako szlachetne poświęcenie w imię unicestwienia „gówna”, „śmiecia”, „zera”, itp. Jednak w zdecydowanej większości przypadków – już jako utrwalona postawa – przenosi się w dorosłe życie tej osoby. Przejawia się wówczas w postaci różnych form na ogół nieświadomego lub podświadomego autosabotażu i autoagresji.

2. Samookaleczanie się jako krzyk o pomoc

Z powodów podobnych do opisanych powyżej, dziecko odwołuje się do samookaleczania. Nie robi jednak tego z powodu nienawistnej autoagresji, lecz w symbolicznym akcie służącym zademonstrowaniu ważnym, ale nieświadomym jego cierpienia ludziom, swoich ran emocjonalnych, swojego bólu i rozpaczy. Chce zaszokować, zaalarmować, obudzić najbliższych, aby go obronili, wsparli i pocieszyli. Ma świadomość doświadczanej krzywdy, niesprawiedliwości i osamotnienia. Zachowało poczucie – a przynajmniej przeczucie – swojej immanentnej wartości. Ktoś kiedyś się za nim ujął, coś dla niego poświęcił, okazał serce, pokazał, że też jest ważne. Ta kotwica nie pozwala mu targnąć się na swoje życie. Podświadomie dba o to, aby jego do bólu szczera, nieświadoma inscenizacja nie przekroczyła tej granicy, która uniemożliwiła by mu skorzystanie z wewnętrznej przemiany jej adresatów, czyli rodziców i opiekunów.

Depresja dzieci i młodzieży - kurs online

3. Samookaleczanie się jako budzenie się z letargu

Dotyczy dzieci, które na skutek traumatycznych okoliczności wczesnego dzieciństwa związanych z silnym fizycznym bólem (najczęściej karania biciem, innymi formami fizycznej przemocy i z nadużyciem seksualnym) obronnie się znieczulają, wypierają się własnego ciała. Charakterystyczne jest dla nich to, że nie potrafią doznawać przyjemności – czują się wręcz zaniepokojone i zirytowane – w kontakcie z delikatnymi, subtelnymi bodźcami dotykowymi, takimi jak łagodny masaż, delikatne łaskotanie, pieszczenie, głaskanie itp. W kontakcie fizycznym poszukują raczej bardzo silnych, wręcz bolesnych bodźców. Dominującą motywacją ich samookaleczania się jest: „żeby coś poczuć”. Wtedy wiąże się ono dodatkowo z odczuciem ulgi i masochistycznej przyjemności.

Analogiczny mechanizm może powodować samookaleczanie się u dzieci wychowywanych w systemach rodzinnych hołdujących przekonaniu o immanentnej nieczystości i grzeszności ciała. Wtedy poczucie ulgi pojawia się w kontekście samokarania za potrzeby, fantazje, sny i zachowania seksualne właściwe okresowi dojrzewania seksualnego w wieku nastu lat. Często jest to wtedy samookaleczanie ud.

4. Samookaleczanie się jako sposób na zdobycie uwagi i troski

Dziecko podświadomie pamięta, że od wiecznie zajętych czymś innym rodziców dostawało trochę troski i zainteresowania tylko wtedy, gdy się skaleczyło, zraniło, gdy je coś bardzo bolało, gdy było chore. Samookaleczanie się jest wówczas wołaniem o troskę i zainteresowanie. Na ogół nie ma też wtedy charakteru rys czy ran na przedramionach czy udach, choć i one mogą się pojawiać. Najczęściej mają postać z pozoru przypadkowych, ale zastanawiająco częstych skaleczeń, zranień, stłuczeń, zwichnięć, uczuleń i infekcji.

5. Samookaleczanie się jako przejaw buntu, protestu

To szczególna forma samookaleczania się, bo w swojej istocie różni się od wszystkich pozostałych. Jest bowiem przejawem uzasadnionego buntu przeciwko osobistej opresji, zniewoleniu, upokorzeniu ze strony bliskiego otoczenia, albo także, w wielu przypadkach – otoczenia instytucjonalnego, systemowego czy ideologicznego (najczęściej więzienie o nadmiernie zaostrzonym rygorze, wrogie miejsce pracy, ale także opresyjne państwo czy też zbyt opresyjna, egoistyczna ideologia i związane z nimi systemy wartości). Samookaleczenie się jest wtedy wyrazem świadomego, ale bezsilnego buntu i protestu, którego celem jest zademonstrowanie otoczeniu i światu swojego psychicznego, moralnego i duchowego cierpienia poprzez widoczne dla innych okaleczenie i cierpienie ciała. Jest to, rzec można, motywacja męczennika, która w rzadkich, ekstremalnych przypadkach może prowadzić do demonstracyjnego samobójstwa. Rzadko spotykana wśród dzieci i nastolatków.

6. Samookaleczanie się jako wyraz empatii i poczucia winy

To chyba najrzadsza z motywacji stojących za samookaleczeniem się. Zdarza się w rodzeństwach, gdzie jedno z dzieci jest odrzucane, a czasem nawet prześladowane i upokarzane przez rodziców lub opiekunów, a drugie wywyższane, faworyzowane i rozpuszczane. Zdarza się wtedy, że to drugie z poczucia winy pomieszanej z empatią zadaje sobie ból, a nawet rany, by uwolnić się od poczucia winy, a zarazem zademonstrować solidarność w cierpieniu ze swoim bratem czy siostrą.

Te sześć powyżej naszkicowanych motywacji i stanów umysłu kryjących się za samookaleczaniem się dzieci i młodzieży może występować zarówno w czystej, typologicznej formie, jak również w wielu mieszanych konfiguracjach. Niemniej zawsze jedna z nich wyraźnie dominuje.

Jak pomóc dziecku, które się tnie?

Kluczową kwestią jest rozstrzygnięcie, co jest główną motywacją i emocją generującą samookaleczanie się dziecka. Trzeba ją określić i nazwać, by móc adekwatnie zareagować – czyli zadawać dziecku odpowiednie pytania, kierować rozmowę we właściwym kierunku i odpowiednio modyfikować zachowania dorosłych wobec dziecka.

Rodzice/opiekunowie nie powinni się spieszyć z szukaniem pomocy fachowców. Wystarczy trochę czasu, cierpliwości i empatii ze strony dorosłych, by podołać temu zadaniu. Niezbędna w tej sprawie będzie też odważna refleksja dorosłego otoczenia, dotycząca rodzaju wpływu i presji wywieranej na dziecko. 

Pamiętajmy, że dzieci na ogół nie są świadome ukrytych powodów swoich zachowań.

Ich strategie obronne i sposoby odreagowywania napięcia i stresu są instynktownie dopasowywane do okoliczności, w jakich żyją. Dlatego w rozmowach z dziećmi nie należy się spodziewać gotowych odpowiedzi, a tym bardziej posądzać dzieci o ich celowe ukrywanie. Trzeba wiele razy cierpliwie, spokojnie i empatycznie rozmawiać, wspólnie z dzieckiem weryfikując możliwe hipotezy na temat powodów jego niepokojących zachowań. Dopiero wtedy, gdy podjęte próby rozmów z dzieckiem nie zaowocują nawiązaniem kontaktu z nim, czy też nie rozpoczną procesu ustępowania przejawów autoagresji – należy szukać specjalistycznej pomocy.

Jeśli dziecko nie jest całkowicie wycofane, czyli nie odmawia kontaktu, nie izoluje się, podejmuje swoje podstawowe obowiązki (szkoła, odrabianie lekcji, pomoc w domu), to w pierwszej kolejności dobrze jest szukać pomocy psychoterapeuty lub psychologa. Przedwczesna, pośpieszna wizyta u psychiatry stwarza często niebezpieczeństwo medykalizacji problemu dziecka, sklasyfikowania go jako choroby, czyli zaburzenia psychicznego, które można wyleczyć jedynie farmakologicznie. Wtedy grozi nam to, że komunikacja z dzieckiem na temat głębokich, istotnych przyczyn jego autoagresji zostanie całkowicie zablokowana. Wszystkie bowiem objawy zostaną wpisane w medyczny model choroby, który wyklucza świadome i nieświadome sprawstwo, a tym samym możliwość zrozumienia psychologicznej genezy objawów i wyłączenia mentalnego mechanizmu, który je generuje. Wtedy dziecko zapytane: „Jak sądzisz, jaką ważną dla ciebie sprawę czy potrzebę próbujesz sobie załatwić poprzez samookaleczanie się?”, odpowie: „Nie ma o czym mówić. Po prostu dopadła mnie choroba”.

PS. W ostatnich dniach dotarły do mnie informacje o przełomowych badaniach dotyczących genezy depresji. Badania te rozstrzygają odwieczny spór pomiędzy psychiatrami i psychologami/psychoterapeutami na korzyść psychologów. Wyniki tych badań stwierdzają, że depresja nie jest spowodowana zaburzeniami wydzielania i metabolizmu serotoniny, lecz że serotoninowe komplikacje są wtórne wobec stanów psychicznych/emocjonalnych spowodowanych trudnymi i traumatycznymi doświadczeniami osób doświadczających depresji. Innymi słowy badania uzasadniają ostrzeżenia psychologów przed medykalizacją depresji i potwierdzają stanowisko, że interwencja lekowa w przebieg depresji – choć czasami konieczna ze względu na ewentualność zamachu samobójczego w ciężkich stanach – jest jedynie leczeniem objawowym. 

Wojciech Eichelberger

O Autorze

Wojciech Eichelberger

Jeden z najbardziej znanych, cenionych i doświadczonych polskich psychologów i terapeutów. Ma na swoim koncie wiele bestsellerowych książek, w tym dla rodziców, m.in. „Patchworkowe rodziny – jak w nich żyć”, „Jak wychować szczęśliwe dzieci”, „O co pytają dzieci”, „Zdradzony przez ojca” czy „Ciałko”. W Akademii Miasta Dzieci oferujemy jego nowe warsztaty online – Depresja dzieci i młodzieży.

Recenzja stany ostre jak psychiatrzy leczą nasze dzieci

Przyznam, że z trudem zabierałam się za lekturę książki Marty Szarejko Stany ostre. Jak psychiatrzy…

Depresja dzieci i młodzieży Wojciech Eichelberger

Depresja to temat analizowany bardzo często. Ja chciałbym porozmawiać o depresji dzieci i młodzieży inaczej…

jak budować autorytet u dziecka

Jak w kryzysie braku sprawdzonych autorytetów wskazywać dziecku drogę w mądry sposób i czy w…

Obejrzałam ostatnio film dokumentalny „Stutz” na Netflixie. Phil Stutz to jeden z najlepszych psychoterapeutów na…

przyczyny otyłości Wojciech Eichelberger

Kiedy mówimy o epidemii otyłości dzieci i młodzieży, od razu do głowy przychodzą dwa powody…