Matematyka – królowa nauk. Umiejętność liczenia, mnożenia, zamiany liczb na procenty czy ułamki przydaje się przez całe życie. Niestety nie rodzimy się z matematyką w głowie. Wszystkiego trzeba się nauczyć, a potem wyćwiczyć. Są dzieci, które od razu chwytają matematyczne reguły, ale są i takie, którym przychodzi to z większym trudem. I jednym i drugim warto nieco pomóc w – niełatwym – wchodzeniu do magicznego świata liczb.
Jak powszechnie wiadomo – dzieci nie są fanami tradycyjnego modelu nauki opartego na spędzaniu wielu godzin nad podręcznikiem. Czy są więc jakieś przyjemniejsze sposoby na naukę matematyki? Oczywiście! Można to robić w formie zabawy, łącząc na przykład dwa ważne zagadnienia – naukę matematyki i wykształcanie nawyków pomagania w domu. Dodatkową wartością jest tutaj integracja rodziny przy wspólnych domowych obowiązkach i zabawie.
Jeśli dopiero uczycie się uczyć, to możliwości macie nieograniczone! Poproś dziecko o policzenie aut na parkingu, klocków w czerwonym kolorze, albo żołędzi i kasztanów, które przynieśliście ze spaceru.
Waga kuchenna to nie tania pomoc domowa, która może się przydać w nauce matematyki. Weźcie kanapki albo mąkę dodawaną do naleśników. Przeliczajcie jej wagę na gramy, dekagramy, kilogramy. Co trzeba pomnożyć, a co podzielić? I przez jaką liczbę? Można też wprowadzać matematykę dla zaawansowanych: jeśli paczka masła waży 200 g – jaki to będzie procent 1 kg? W kuchni warto mieć pod ręką kartkę i długopis, a nawet kalkulator, bo bezpośrednim celem takiej praktycznej nauki nie jest wyliczanie w pamięci skomplikowanych operacji, a zadziałanie na wyobraźnię i wykształcenie nawyków pewnych schematów obliczeń.
Dzielenie i ułamki mogą sprawiać dzieciom nieco problemów. Nie dlatego, że są to jakieś wyjątkowo trudne zagadnienia, ale dlatego, że dzieciom trudno jest sobie wyobrazić na ile kawałków dzielona jest całość i ile z tej całości stanowi jakiś ułamek. Warto sięgnąć tutaj po produkty spożywcze i na przykład podczas robienia sałatki kroić warzywa na kawałki, potem składać je w całość lub zabierać jakąś część i określać, jaki to ułamek całej marchewki. Świetnym materiałem do takich zabaw będzie też na przykład pokrojona pizza. Jak rozdzielić ją między domowników? Jeśli każdy dostanie po kawałku, to jaki ułamek pizzy zostanie? Sprawdzi się również czekolada, czosnek albo jabłko.
Jeśli nalejecie 1,5 litra wody do 3-litrowego garnka, to ile wody będzie można jeszcze tam nalać? Jeśli do jednej porcji ciastek mamy dodać 120 ml jogurtu, to ile dodamy, chcąc upiec 1,5 porcji ciasteczek? A jaka to będzie część litra? I ile potrzebowalibyśmy jogurtu do 4 porcji ciastek? Zrealizowanie jednego przepisu to mnóstwo pomysłów na naukę „przy okazji”.
Dzieci zazwyczaj traktują bieganie z miarką jak doskonałą zabawę. Warto to wykorzystać do nauki jednostek miar i sposobów ich przeliczania. Na początek może przydać się karta pracy z przedmiotami do mierzenia (do pobrania TUTAJ)
W jednej z angielskich szkół trzeba było wymienić wszystkie zegary na elektroniczne, bo dzieci nie potrafiły odczytywać godzin z zegarów ze wskazówkami. Nauka zegara jest oczywiście w programie nauczania początkowego, ale jeśli zakończy się na tym etapie, szybko zostanie zapomniana. Jeśli nie macie w domu tradycyjnego zegarka, kupcie go i postawcie w takim miejscu, by móc dziecko często pytać o godzinę.
Rozpoznawanie nominałów pieniędzy, liczenie, wydawanie reszty, przeliczanie groszy na złotówki itp. to takie umiejętności, które zawsze będą się przydawać. Trudno dobrze je wyćwiczyć, patrząc tylko na monety narysowane w podręczniku. Tu potrzebna jest praktyka! Otwieramy więc sklep z zabawkami albo kolorowymi kamykami. Ustalamy cennik, kupujemy, liczymy, wydajemy. Jeśli nie chcecie pracować na prawdziwych pieniądza, za symboliczną kwotę kupicie specjalne pieniądze do zabawy. Wracając ze sklepu, wspólnie sprawdzajcie paragony i zastanawiajcie się, ile dostalibyście reszty, gdybyście płacili 3 banknotami 50-złotowymi. Liczcie pieniądze ze skarbonki, dzielcie je według nominałów, badajcie ile monet 5-złotowych „zmieści się” w 30 zł. Rozgrywajcie scenki sytuacyjne, które pomogą dziecku w rozwiązywaniu zadań tekstowych związanych z pieniędzmi.
Zwykłe drewniane czy plastikowe klocki mogą służyć do nauki liczenia, segregowania, dodawania i odejmowania, do tworzenia wspólnych i osobnych zbiorów, układania figur geometrycznych, a nawet do nauki ułamków (kartę pracy pobierzesz TUTAJ)
Nie zapominajcie o grach! To nieocenieni sprzymierzeńcy nauki matematyki. Uczą liczenia, analitycznego i logicznego myślenia, a to przecież podstawa w swobodnym poruszaniu się po świecie liczb i wzorów. I mowa tutaj nie tylko o typowo „liczbowych” grach jak Monopoly czy popularna karciana gra w tysiąca. Nawet zwykły Chińczyk wpływa na rozwój umiejętności matematycznych. Nieważne czy szachy czy karciany Piotruś – i w jednym, i w drugim przypadku dziecko uczy się przez doświadczenie, a ponieważ dzieci grać bardzo lubią, towarzyszące temu pozytywne emocje zwiększają możliwości i i wpływają na trwałość zdobywanej wiedzy.
Spacery dają nieograniczone możliwości nauki matematyki przez zabawę. Poza najbardziej oczywistymi jak liczenie drzew, chmur czy napotkanych po drodze ślimaków albo rozpoznawania kształtów, można spróbować zabaw rozwijających umiejętności matematyczne – choćby ustalenie, ile razy dziecko podskoczy w ciągu minuty i policzenie, co ile sekund nastąpił skok. Można bawić się w odtwarzanie wzorów. Pierwsza osoba układa wzór z kamyków, druga powtarza go, dokładając dwa swoje kamyki, trzecia powtarza ten sam i znów dodaje kamyki.
Na dworze można ćwiczyć kartografię i zagadnienia skali. Spróbujcie narysować mapę podwórka z zaznaczonym krzyżykami miejscem ukrytych skarbów (np. kolorowych kamyków). Może spróbujecie ułożyć wskazówki dla poszukiwaczy specjalnym szyfrem np. żeby różne liczby odpowiadały różnym literom? Taki wstęp do kodowania przyda się dziecku w dalszych etapach edukacji.
Nie tylko umiejętności matematyczne warto ćwiczyć podczas zabawy! Jak pomagać dziecku w nauce poszczególnych przedmiotów podpowie kurs dla rodziców Jak zachęcić dziecko do nauki – TUTAJ dowiesz się więcej o kursie.
Nie ma jednego powodu, dla którego dziecko nie chce się uczyć i dlatego nie ma jednej prostej recepty na zmotywowanie go do nauki. Na edukację trzeba spojrzeć szerzej, w kontekście całej rodziny. Zapnijcie pasy! Ten kurs to prawdziwa szybka rodzinna edukacyjna rewolucja!